Po przepłynięciu Zatoki Biskajskiej pożeglowaliśmy w kierunku Combarro zachaczając o La Coruna, Muxia, Portosin i Sanxenxo. W Galicji spotkaliśmy siostrę Eli wraz z jej 5-osobową rodziną. Następne trzy tygodnie spędzą z nami na Bajce. Żeby nie było, że Bajka jest za mała, na dwa dni dołączyły do nas Asia i Gaia. Jednym słowem mówiąc był Full House 🙂
Wspólnie zwiedziliśmy galicyjskie Rias. Rias to hiszpańskie fiordy, w których jest się dobrze osłoniętym od Atlantyckich wysokich fal. Pogoda była idealna do żeglugi, a słońce aż kusiło by wskoczyć do wody. Niestety woda nie jest tu najcieplejsza i zazwyczaj wchodziliśmy nie dalej niż po kolana.
Dzięki Joli mogliśmy skosztować przepysznie przyrządzonych ryb i owoców morza. Nawet nauczyliśmy się jak filetować ryby.
Arek za to wziął wędkę i próbował łowić ryby. Niestety czasu na to za wiele nie mieliśmy. Miejmy nadzieję, że zmieni się to podczas płynięcia przez Atlantyk. 🙂
Monte Real Club de Yates w Baiona był ostatnim portem zanim dopłynęliśmy do Porto, które przywitało nas gęstą mgłą. Dzięki dzisiejszej technice slalomem między dużymi frachtami wpłynęliśmy do portu bez problemu. Dodatkowo koło nas przemykały 49er. Za kilka dni odbywają się tu Mistrzostwa Świata. W porcie spotkaliśmy kilka znajomych twarzy. Z Livią i Nelią nawet wspólnie zjedliśmy kolację na naszej Bajce.
Zwiedzanie Porto nie mogliśmy ominąć. Dla maluchów było to dosyć wyczerpujące, bo cały czas szło się to w górę a to w dół. W drodze powrotnej obydwoje grzecienie zasnęłi w autobusie.
Przez te trzy tygodnie spędzone razem cały czas się coś działo. Nael i Ilian byli zachwyceni kuzynami i wiele się od nich nauczyli. A my mieliśmy trochę więcej czasu dla nas i nie musieliśmy bawić się pluszakami.
W Porto kupiliśmy butelkę dobrego Porto. Ciekawe z kim będziemy ją pili :-).
Jak słońce świeciło mogliśmy odpoczywać na plaży tuż koło naszego portu w Porto Matosinhos.